Forum Elisjum  Lineage II Allseron Strona Główna Elisjum Lineage II Allseron
Nowy adres forum www.elisjum.com/forum/


Niekończąca się opowieść (dołącz- zapraszmy, full klimat)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Elisjum Lineage II Allseron Strona Główna -> Porozmawiajmy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Nie 19:48, 25 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Irgiana biegnąc jakby gonil ich sam Valakas chichocze bez opamiętania. W końcu opanowuje się i bierze oddech. Będąc juz daleko poza zasiegiem lapsk Kahiego zatrzymuje się i opiera dlonie na kolanach by odpocząc. Później znowu zaczyna chichotać>
- Zbulu, jemu to zostanie dopóki nie wypije z równym entuzjazmem co piwo nie wypije dwudziestu kufli soku burakowego... Próbowalam wam to zapodać jako antidotum, zeby czar dzialal tylko kilka minut jako żarcik. Aleście pic nie chcieli, to bez laski.
<Po tych sllowach z hukiem otwierają się drzwi karczmy i wybiega z niej ryczący Kahi. Irginana zauważa to pierwsza i pociąga Zbula za rękaw szaty.>
- Chodź, musimy się ukryć na kilka dni przed oczami krasnoluda, dopóki czar nie przestanie dzialać. Bo podejrzewam że Kahi na soczek się raczej nie porwie...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Zbulu
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin

 PostWysłany: Nie 20:07, 25 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Ogladajac sie przez chwilke jego oczy sie rozszerzaja.
- Nie wiem czy zauwarzylas ae Kahi wyszedl z karczmy razem z drzwiami. Jeszcze go tak zlego nie widzialem.
- Bedziemy musieli poszukac kryjowki i to dobrej.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Pon 11:17, 26 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Irgiana przerażona widokiem krasnoluda splata drżące dłonie i wypowiada długie, śpiewne zaklęcie w języku ciemnych elfów z północy, zrozumiałe tylko dla niej. Zbulu z niepokojem ją obserwuje. Po elfce widać ogromne zdnerwowanie, bo jedno źle wypowiedziane słowo w potoku słów nie przywróci brodzie krasnoluda właściwego koloru, a może go dotkliwie poranić, a nawet zabić. W końcu ostatnie słowo pada z ust elfki. Kahi juz przyglądal się swojej brodzie będącej juz jak najbardziej w normie. Elfka jest tak spięta, że mdleje, a Zbulu łapie ja w ostatnim momencie.>

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Zbulu
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin

 PostWysłany: Pon 18:31, 26 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Mag zlapawszy omdlala elfke powoli udaje sie w strone tawerny niosac ja na rekach, ma zaklopotana mine.
Wyraz jego twarrzy zminia sie ciagle nie mogac sie zdecydowac. Raz widac zmartwienie iz cos sie stalo Igrianie raz strach przed gniewem Kahiego. Idac zastanawia sie mruczac do siebie.
- Zemdlala bo to był dla niej zbyt duzy wysiłek, czy moze udaje abym to ja musial sie Kahiemu tłumaczyc. A co jeśli to cos powazniejszego.
- Ehhh nzabierzemy Cie do karczmy i zobaczymy co sie dziac bedzie. Mam nadzieje iz nic Ci nie jest i ze ja zachowam swoje kompletne uzebienie.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Pon 18:41, 26 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Ciemno. Okropny ból. Szum, narastający szum... Co się dzieje? Zaklecie zadzialalo? Może bylo za slabe albo nieodpowiednie? Krasnoludy są silne, więc i czar musial być silny. Boli, jak strasznie boli, co się dzieje...? Spadam, ja spadam, lecę w dól, zatrzymajcie mnie!>
- NIE!!!
<Irgiana budzi się w tawrnie, z krzykiem i zlana zimnym potem. Nad soba widzi twarz maga i Kahiego, który wygladal, jakby powoli przestawal się gniewać.>


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Sililay




Dołączył: 19 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Pon 21:30, 26 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Młoda i jakże atrakcyjna wojowniczka przyglądała się z rozbawieniem całemu zajsciu. Już hciała się przyłączyć gdy Igriana padła omdlała na ziemie. Z poczatku letkie przerażenie zamieniło sie w rozbawienie gdy na mysl przyszło jej pewne skojażenie. Jej instynkt samozachowawczy tylko hwilke wygrywał z wrodzoną przekorą. Podeszła do brodacza i obejmujac go ramieniem żekła te słowa> Och malutkji a muwiłam cobyś niepuszczał wiatrów jak popijesz <usmiecha się podle> Bo widzisz niekazde białogłowy tak odporne na twe wdzięki są <usmiecha się zadowolona ze swojej wredoty>

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Kahi
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawiercie obecnie Warszawa

 PostWysłany: Wto 0:05, 27 Cze 2006    Temat postu: Sililay Back to top

Ty mi tu Sil nie zaplataj, tylko za porządki w magazynie weź, a lepiej leć po medykusa, najlepiej takiego co to magow leczy <patrzy zmartwiony na Irgiane>. Toż już bym wolał z zieloną brodą cały tydzień biegać niż mieć na sumieniu tą zaraze. Zarionie, domyślom się że to Twoja sprawka. Policzę się z Tobą później, a jak tej pannie coś się stanie, to nie chciołbym być w Twej skórze. Co prawda nie katowski to topór, ale dekapitację masz zagwarantowaną.
Irguś, Irgianko <przemawa z wyraźną troską w głosie>, no nie rób mi tego, wstowej. Zarionie, a może ona przy nadziei jest. Ech ... kobity. Dować mi tego medykusa, bo każe Was koniami pruć.
Karczmarzu!!! <rzuca wściekłe spojrzenie> długo jeszcze czekać każesz. Jak to nie Twoja sprawka Zarionie, to ... Xath oj rajfurze, nie dołeś pannie spokoju <złowrogie myśli przebiegają pod pomarszczonym czołem krasnoluda>.
Kur... <wredne, przekleństwa przez chwilę odbijały się od ścian karczmy> Czy do k... nędzy nie ma w pobliżu jakiegoś medyka.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Zbulu
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin

 PostWysłany: Wto 0:49, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Z tego wszystkiego to mnie chyba zaćmiło. Przecie ja znam jakieś proste czary leczące.
<Wypowiedział kilka słów w języku magii ułożył ręce w odpowiedniej kombinacji, Igrianę na chwile pokryła jasna poświata>
- No dla pewności jeszcze raz.
<powtórzył cały precedens rzucania zaklęcia, po czym zwrócił się do Kahiego>
- To wszystko, co mogę zrobić. Nie patrz tak na mnie Kahi wiesz sam dobrze ze ja się nie specjalizuje w leczeniu jeno w niszczeniu. To są proste czary leczące, ale to wystarczy, aby jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Jednakże, jeśli to coś poważniejszego to moja moc nie wystarczy, potrzebny będzie specjalista.
<przygląda się Igrianie jej oddech się uspokoił, czeka aż otworzy oczy>
- Igriana słyszysz nas?
<A zwracając się do Kahiego>
- Musimy chwilkę poczekać aż dojdzie do siebie. A tak poza tym to pragnę Ci przypomnieć mistrzu, iz nie masz mnie, co strofować za niespokojne zachowanie. Pamiętasz jak przystąpiłem do Elisjum, już pierwszego dnia posłałeś mnie na nauki, do Xatha. Chyba nie spodziewałeś się, iż nauczę się jeno jak potwory zabijać. Nieco z jego wesołego <wypowiadajac to słowo wyraźniej je zaakcentował> charakteru i mnie się udzieliło.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Gość







 PostWysłany: Wto 1:01, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Na końcu korytarza przy ktorym znajdował sie pokoik Irgianny otworzyły sie drzwi prowadzace do najlepszej kwatery w karczmie. Żwawym krokiem wyszedl z niej człowiek w prostej białej szacie. Widząc nieprzytomną
Irgiannę błyskawicznie wyrzucił wszystkich za drzwi żądając,podniesionym głosem, wezwania akolitki która została w jego apartamentach. Chwilę potem zamknał się w pokoju z wezwaną kobietą i leżaca bez ruchu mroczną.

Po kilku minutach wyszedł i oznajmił:
-Wyjasnienie Panom natury stanu w jakim ona sie znajduje wymagałoby czasu którego nie mamy. Przyjmijcie po prostu do wiadomosci iz na skutek lekkomyslnego zastosowania mroczej magii transmutacyjnej w sposób urągajacy wszelkim zasadom jej rasy, wasza bardzo młoda przyjaciółka sprowadziła na siebie klatwę. Dobra wiadomość jest taka iż jestem na miejscu i dziekujcie za to Einhasad. Nie cieszylbym się jednak nadmiernie bo szanse na całkowite przywrócenie rannej do zdrowia fizycznego a przede wszystkim unikniecia obłędu sa znacznie mniejsze niż byscie tego sobie życzyli. A teraz pozwólcie mi działać.
Po czym ponownie zamknął drzwi.




Przegotowując się do trudnego zadania Corso zdjął biskupi pierścień usiadł przy łóżku, zamknał oczy i powoli wizualizował cały zestaw psychochemiczny, metachirurgiczny i trzeci, standardowy.
Kapłanka w tym czasie usuneła ze stroju Irgianny wszystkie elementy z kryształów i metalu: wisiorek, bransoletke, pas ze srebrną sprzaczką w kształcie liścia. Podczas działań medycznych wymagających precyzji należało usunąć z ciała pacjenta i medyka elementy metalowe skupiajace lub odbijające moc oraz kryształy powodujące jej zawirowania. Wyjatkiem był noszony przez kapłanów najwyższego stopnia medalion którego używali wykożystując jego indukcję w polu mocy jako punkt odniesienia do kalibracji najprecyzyjniejszych metanarzędzi- czyli ukształtowanych wybraźnią instrumentów medycznych urzywanych podczas zabiegu. Instrumenty dzieliły się na trzy rodzaje:

Standardowe czyli poznawane juz na 20 kręgu tajemniczenia zwizualizowane odpowiedniki skalpeli, bandarzy oraz wszystkiego co mogło być potrzebne zwykłemu lekarzowi posługującemu się mocą.

Zestaw metachirurgiczny tworzyły narzędzia używane do likwidacji efektów klątw oraz wszelkich innych form ataków magicznych. Każdy odpowiednio zaawansowany adept magii leczącej tworył sobie w myślach odpowiadające tylko jemu wyobrażenia takich narzedzi: niektórzy formowali je jako kolorowe patyczki, inni nadawali im formę cieczy o różnych zapachach lub dzwoneczków wydających z siebie dzwięk śpiewu ptaków.

Ostatnia częścią ,,metaapteczki" było rozbudowane uniwersum wiedzy o substancjach chemicznych, wiedząc o nich odpowiednio dużo lekarz mógł poprzez persfazję na podświadomość pacjenta wywołac w jego ciele reakcje odpowiadające fizycznemu wprowadzeniu danej cząsteczki.

Pracując w ciszy kapłanka powtarzała sobie w myslach fragmenty podręczników w oparciu o które od kilku miesięcy przygotowywała sie do egzaminu poprzedzającego otrzymanie święceń.

Gdy skończyła położyła dłoń na ramieniu Corsa który nie przerywając medytacji otworzył oczy i zbliżył się do ciężko oddychającej elfki wyciągając na wierzch spod kołnierza emaliowany czernią medalion na grubym ankrowym łańcuszku. Kapłanka usiadła za głową pacjentki, w skupieniu starała się wychwycić jak najwięcej z działań mistrza u którego właśnie odbywała praktyki.

Patriarcha Aden natychmiast wywołał ekrany które oddzieliły przestrzeń dookoła łóżka od reszty pomieszczenia. W tak wydzielonej sferze zapadała absolutna cisza, powietrze nabierało właściwości antyseptycznych i zapachniało ozonem. Biskup położył rękę na brzuchu pacjentki rozstawił palce po czym uniósł powoli dłoń wyciągając z ciała rozbudowaną aurę. Trzy cale nad całym ciałem leżącej kobiety widział przezroczystą, podobną do tafli wody, powierzchnię. Włączył spektrum barw, zwiększył maksymalnie czułość i od razu wywołał metaanatomiczny układ nerwowy. Aura zamiast standardową zielenią pokryła się fioletem a cala siatka nerwów była czarna. Czarne linie schodziły się do kręgosłupa po czym podobnym do zwęglonego pręta pniem dochodziły do mózgu otoczonego ściśle przylegającym hełmem metamaterii która była tak gęsta że nie miała już żadnego koloru, była czystym złem.

W ciągu następnych trzydziestu minut Corso usuwał nitkę po nitce odblokowując kolejne czakry. Jego palce biegały po aurze z prędkością godną pianisty i delikatna precyzją kieszonkowca. Kapłanka, wzdychając mimowolnie ze zdumienia, zrozumiała jednak dlaczego biskupa nazywają wirtuozem dopiero wtedy gdy zamiast bardzo ryzykownie odłupywać kawałek po kawałku metamaterię przyklejoną do kory mózgowej, za pomocą jakiejkolwiek metachirurgii z użyciem narzędzi, położył opuszki kciuków na powiekach Irgianny wpuścił po nerwie wzrokowym czystą moc. W wykonaniu kogokolwiek innego skończyłoby się to całkowitym oślepieniem pacjentki, moc nie znosi ograniczeń i nie przetworzona w metanarzędzie jest tak trudna do kontroli iż natychmiast zmienia amplitudę i spala neurony. Biskup jednak powoli wpuścił ją dalej po powierzchni kory po czym powoli odkleił jednym ruchem cały ,,hełm" złej metamaterii kończąc tym samym oczyszczanie elfki. Kapłanka z mieszaniną strachu i podziwu zauważyła że gdy Corso to zrobił wytworzył takie natężenie mocy iż jego pomiędzy podniesionymi do pionu włoskami na przedramionach zaczęły przeskakiwać iskry.

Tylko sam Corso wiedział ile będzie go kosztował taki wysiłek. Kilkadziesiąt godzin przejmującego bólu głowy a potem jeszcze kilka tygodni problemów z koordynacją ruchową i chwilowymi wariacjami błędnika podczas których świat wiruje jak szalony. Dał jednak z siebie wszystko gdyż inaczej nie mógłby spojrzeć w oczy czekająch za drzwiami osób.

Biskup opuścił ekrany po czym aby zapewnić dziewczynie spokojny sen podał małą dawkę metawaleriany oraz drobiazg który zawsze zostawiał jak poeta podpis, coś co sam otrzymał kiedyś od czarodziejki imieniem Verne.

Brwi kapłanki podniosły się lekko do góry gdy zarejestrowała na zakończeniu przekazu impuls marzeń sennych: księżyc nad ruinami, ciepło, czułość, zapach bzu i agrestu, nie powiedziała jednak nic tylko przykryła oddychającą spokojnie przez sen dziewczynę i razem z chwiejącym się ze zmęczenia patriarchą Aden ruszyła w kierunku drzwi za którymi słychać było nerwowe kroki Kahiego.
 
Haxon




Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa (odwiedzcie mnie!!!)

 PostWysłany: Wto 1:14, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

-Ojcze, jak Ona się czuje, czy mogę Ją zobaczyć?
Zapytał łamiącym sie głosem gladiator, który od pół klepsydry wyczekiwał pod drzwiami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Haxon dnia Wto 1:59, 27 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Gość







 PostWysłany: Wto 1:21, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Stojący chyba tylko dzięki pomocy kapłanki mężczyzna w bieli odpowiedział wyraźnie oslabionym głosem. Jego czoło pokryte było potem, nie otworzył przymkniętych oczu by spojrzeć na pytającego
- Zadnych śladów...szybka pomoc...zdrowa...wybaczcie.
Z pomoca akolitki cieżkim, wolnym krokiem skierował się do swojego pokoju.
 
Haxon




Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa (odwiedzcie mnie!!!)

 PostWysłany: Wto 1:29, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Stąpajac ostrożnie Haxon zbliżył sie do łóżka na którym lezała przykryta cienka kołdrą Irgianna. Odychała miarowo przez sen. Wzruszony gladiator przykucnął przy wezgłowiu i wpatrywał się w jej oblicze. Po policzkach spłyneły mu łzy.
- Na wszystkich Bogów, niewiele brakowało Gwiazdeczko, niewiele brakowało...
Wyszeptał z westchnieniem ulgi.

Nie chcąc obudzić ukochanej ostrożnie pochylił się nad nią i zlożył na ustach delikatny pocałunek.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Kahi
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawiercie obecnie Warszawa

 PostWysłany: Wto 9:26, 27 Cze 2006    Temat postu: Kahi Back to top

No wryszcie. I co z nią <spojrzął pytająco na Haxona>? Mam nadzieję, iż wszystko będzie dobrze. Haxonie, dość mom już zmortwień na głowie, by przejmować się jakimiś chochlikami w Bractwie.
Ja przez Was już siwy jestem, żartownisie cholerne.
Haxonie prośbę mam do Ciebie Bracie. Stój na straży przy Irgianie, niech nikt nie waży się wchodzić do tego pokoju z wyjątkiem tego Biskupa, który ją leczył. Zamknij się w środku i nie wpuszczaj nikogo. Widzę, iż zależy Ci na niej więc powierzam Ci ją Twojej opiece.
<Odwraca się do karczmarza i wyciąga pękatą sakwe> Słuchej no mnie uwożnie, bo jok coś pójdzie nie tak, albo skarga jakowoś dojdzie mych uszu, to jok Myphr kochom, tok <tu pada seria niezbyt przyjaznych epitetów, inwektyw oraz gróźb>. Niech i zacnemu Biskupowi niczego nie zbraknie, bo ... a nie byde się powtorzoł <kładzie sakiew na kontuarze>.
<wychodząc rzuca na odchodnym> Idę zająć się interesami Bractwa. Wiecie jak mnie znoleźć i żodnych głupot mi tu ni robić.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Wto 12:41, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Irgianna , poddana skomplikowanemu zabiegowi, leżała niemal na wpół martwa na łóżku. W poturbowanej magią podświadomości błąkały sie jakieś widziadła, strzępy myśli, migawki jakichś wydarzeń... Dręczyły ją. Nie chciała ich, bo oto wracały do niej wspomnienia najgorszych wydarzeń, o których chciałaby na zawsze zapomieć... Widziała zmasakrowanego ojca, jak umierał w ramionach jej łkającej matki, która juz nie mogła w żaden sposób pomóc ukochanemu mężowi... Widziała przyjaciólkę, która wyzionęła ducha wpadając pod kopyta wielkich, ognistych mustangów, usiłując złapać jednego z nich...
Kolejna wizja przyniosła ze soba wyrażnie odczuwalny fizyczny ból, tak iż w miarę pojawiania się kolejnych mar Irgianna rzucała się na łóżku i płakała z bólu. Widziała siebie w ciemnym lochu, podwieszoną za ręce i nogi pod sufitem, przypalaną, rwaną obcęgami, biczowaną i polewaną na przemian wrzątkiem i lodowatą wodą przez trzech ogrów, do których niewoli się dostała będąc niedoświadczoną podróżniczką, za czasów gdy jeszcze szukała klanu... Wracał straszny, doprowadzający do obłędu ból, jaki czuła, gdy po zdjęciu jej z podwieszenia była dalej katowana - bita, gwałcona i upokarzana w każdy mozliwy sposób... Czuła palącą nienawiść do swoich oprawców...
Po chwili wizja zniknęła, a na jej miejsce przyszła nowa, tym razem smutna... Kochany przez nią mężczyzna, jej promień na niebie, sens życia i cały świat, odchodził... Cicho, pogodnie, pogodzony z chorobą, która przyniosła mu śmierć. Odchodził w jej ramionach a ona nie mogła nic zrobić, jak jej matka wtedy, na polu bitwy... Łzy, dużo gorzkich łez... ciche "kocham cię", tłumiony szloch, bliskość... Dwa serca, które zlały się w jedno, mialy teraz zosać rozdzielone i spotkać sie dopiero w świecie zmarłych... Bolesny krzyk niosący się w okryte purpurą niebo, gdy o świcie ukochany po raz ostatni szepnął, że kocha, a chwile później jego ciało zwiotczało na jej rękach... Nie odchodź, nie odchodź... Nie zostawiaj mnie tu samej, proszę... Nie umieraj, Siquanie, nie...
Szloch...

W końcu wizje odeszły, pozostawiając potworne zmęczenie i uczucie dojmującej rozpaczy. Młoda kapłanka miała dość. Znowu zaczęła płakać. Obudziła się łkając gwałtownie. Przy jej łóżku siedział, trzymając ją za ręce przestraszony Haxon. Haxon, który ją kochał, a którego ona bała się go odbdarzyć uczuciem... Tak bardzo bała się, że i jego straci, jak Siquana...
Koszmary sprawiły, iż obraz rzeczywistości był dla elfki zniekształcony, tak iż zamiast gladiatora widziała na jego miejscu brudnego, śmierdzącego ogra z ostrym biczem w ręku. Przerażona wyrwała dłonie i gwałtownie cofając się pod ścianę przyciskała do siebie koc, krzycząc>
- Kim ty jesteś, zostaw mnie, odejdź natychmiast!! AAA!!!
<Z gardła Irgianny wyrwał się udręczony krzyk, a ona sama, lśniąca n twarzy od potu, ponownie straciła przytomność.>


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Zbulu
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin

 PostWysłany: Wto 18:04, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Podszedl cichutko do czuwajacego przy lozku gladiatora. Poklepawszy go kojaco po ramieniu powiedzial.
- Nic sie nie martw. Slyszales Jego Switobliwosc. Wszystko jest juz dobrze jedyne czego trza to czasu.
- Ale nie to mnie martwi. Byles tu wszystko slyszales. Nawet ja slyszalem jak mowila przez sen. Cos o ograch, nie wiem dokladnie o co jej chodzilo ale nawet przez drzwi moglem uslyszec iz nie byly to mile wspomnienia. Znasz ja lepiej znasz jej historie zanim sie poznaliscie?
<Gladiator zmarszczyl brwi starajac sie przypomniec sobie wszystko co wie o swojej ukochanej>
Mag przygladadajac sie spiacej Igrianie westchnal.
- Pytam bo wiesz iz za kilka dni musze wybrac sie w dluzsza podroz. Nie bedzie mnie jakies dwa tygodnie. Tak sie sklada iz niedaleko miejsca gdzie musze sie udac sa tereny gdzie mozna spotkac te okrutne stwory.
Gladiator uslysawszy to zerwal sie na nogi rozgladajac sie za swoimi mieczami.
- Powiedz mi tylko gdzie to jest. - Mag az sie odsunal odruchowo widzac w jego oczach rzadze krwi i powiedzial uspokajaco.
- Uspokuj sie nie wiemy czy cos sie rzeczywiscie stalo, jedyne co slyszalem to strzepy informacji. Rownie dobrze mogla majaczyc przez sen.
- Nie bylo cie tutaj, nie widziales cierpienia na jej twarzy, nie widziales strachu w jej oczach gdy na chwile sie przebudzila.
- Tak ale nie znamy zadnych szczegolow jedyne co wiemy to ze byly w to zamieszane ogry. Ja wiem gdzie mozna je spotkac ale nie mozemy sie tam udac i wybic wszystkich przedstawicieli tego gatunku. <po czy dodal usmiechajac sie> Chociarz bez nich swiat bylby lepszy.
- A czemu nie? Jedyne co wiem to to, ze ogry skrzydzly ma ukchana jak tylko powiesz mi gdzie moge ich znalezc udam sie tam i zabije kazdego jakiego spotkam.
- Tak wiem iz zjestes do tego zdolny i masz odpowiednie kwalifikacje, ale pomysl przez chwilke. Ty nie mozesz teraz opuscic bractwa. Elisjum Cie potrzebuje, a co wazniejsze Igriana Cie teraz potrzebuje chyba nie chcialbys jej zostawic samej.
Slyszac te slowa gladiator nieco sie uspokoil. Usiadl na krzesle ktore dostawil do loza na ktorym lezala efka. Ujal delikatnie jej dlon.
Mag przygladawszy sie temu posmutnial lecz po chwili jego wargi zaczely sie zaciskac na jego twarzy mozna bylo odczytac zacietosc oraz cos mroczniejszeo, cos bardzo groznego. Patrzac teraz w jego oczy mozna bylo zobaczyc ogien, cierpienie, zniszczenie i jeszcze wiecej ognia. Jednakze te potwornosci nie byly przeznaczone ani jemu ani jego przyjaciolom. W jego oczach mozna bylo zobaczyc to, co czeka wszystkich tych, ktorzy krzywdza jego przyjaciol.
- A wiec postanowione zostan tutaj przy Niej. Przynise ci jadla i napoju abys i Ty przypadkiem nie zaslabl. Jesli sie obudzi wypytaj ja o szczeoly, zapytaj ja... a zreszta co ja ci bede mowil sam wiesz co musze wiedziec aby upolowac kogo trzeba. Jesli nie bede mogl odnalezc naszego celu to Ja w Twoim imieniu zabije kazdego ogra jakiego napotkam. - <po czym dodal lekko usmiechajac sie>
- Co myslisz o naszyjniku z ogrzych klow, bo ja mysle iz taki prezent moze jej poprawic nieco chumor.
Mowiac to odwrocil sie i spokojnym krokiem udal sie w strone drzwi.
Mag wrocij po chwili z jadlem i napojem postawiwszy je na stole udal sie w kierunku drzwi. Znajdujac sie tuz przed drzwiami odwrocil sie do gladiatora na jego ustach cien wrednego usmieszku.
- Jesli jeszcze masz jakies watpliwosci Haxonie to pomysl nad jednym, gdybys to Ty spotkal jakiegos ogra musialbys uzyc swoich mieczyh i wczesniej czy pozniej, a w twoim wypadku raczej wczesniej ogr padlby od jakiejs rany nie cierpiac za wiele. Ja przy pomocy magi i ognia moge utrzymac ich przy zyciu nieco dluzej i uwiez mi smierc w ogniu.... powolna smierc w ogniu... jest straszniejsza nizli od miecza.
Z tymi slowami wyszedl z pokoju i cichutko zamknal za soba drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Wto 19:02, 27 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Irgiannie powoli wracala świadomość. Slyszala jak z oddalenia rozmowe Zbula i Haxona. Nagle poczula alę mdlości i gorąca. Jednocześnie miala wrażenie że ktoś chwyta ją za szyję, więc chwycila sie dlońmi za gardlo i zgięla wpól na lóżku, krzycząc zduszonym glosem. Pochili uczucia duszenia ustąpilo, Irgianna opadla na lóżko i otworzyla sklejone powieki, dysząc ciężko. Haxon przylożyl dloń do jej czola. Miala bardzo wysoką gorączkę. Natychmiast sięgnąl do miseczki z wodą i zrobil jej chlodny kompres na czolo, choć nie za bardzo wiedzial, jak pielęgnuje się chorych, a biskupa nie chcial budzić. Gdy zapytala, co się stalo, zacząl do niej lagodnie przemawiać.>
- Irgianno, Irguś... gwiazdeczko...
-Ja.. tak lubię... jak mówisz do mnie... gwiazdeczko - uśmiechnęla się blado. Po jej twarzy splywaly strumienie wody i potu.
- Gdy majaczylaś, slyszalem wiele strasznych rzeczy. Coś o śmierci ojca, ukochanego, przyjaciólki... I coś o ograch, które strasznie cie potraktowaly. A może to bylo tylko majaczenie w maglinie?
Irgianna wpatrzyla sie w sufit.
- Nie, Haxon, to wszystko dzialo sie naprawde. Bylam w niewoli u ogrów. Bylam ich zabawką, na której ćwiczyli nowe metody tortur i ich... dziwką. Zeszmacili mnie sama nie wiem ile razy... To dlatego gdy widze ogra, drżę i chowam się za twoimi plecami... Po prostu się boję...

Najwyższy czas ruszyć się z karczmy. Pomysł z orkami był bardzo dobry i możemy to pociągnąć jako cel wędrówki, dokopmy im! Konkretnie chciałbym aby wszystkie ,,osoby dramatu" które wystapiły do tej pory (chętnie przywitamy nowe osoby) wsiadły na konie i ruszyły w grupie w jakims kierunku. Opisywać bedziemy rozmowy z siodeł toczone, wieczorne pogaduchy przy ognisku oraz wszystko to co nas w tym wielkim a niebezpiecnym świecie po drodze spotka. Będziemy przejezdzali przez lasy pełne zwierzyny, wsie rojne od gadatliwych chłopów. Nocować nam przyjdzie w kniejach, ruinach, gościnnie w wierzy maga lub gdzie tylkowieczór nas dopadnie. Krotko mówiąc przenosimy sie ,,w teren". Jesli pomysł nie wypali, wierzę w wasza fantazję ale rozważmy możliwosć porażki, skasujemy wszystko do tego miejsca i wybieżemy inny tok opowieści. Haxon


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Haxon




Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa (odwiedzcie mnie!!!)

 PostWysłany: Śro 22:27, 28 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Dwa dni później stan Irgianny wyraźnie sie poprawił. Zaspany Haxon zszedl po ddrewnianych schodach do głównej sali zajazdu i dołączył do przyjaciół dziarsko pałaszujących wszystko co tylko dała radę przynieść nieco pulchna córka karczmarza.

- Driado leśna, sylfido!
Zwrócił się z rozbawieniem do panienki

- Daj mi szybko jajecznicy na boczku i kiszonych ogórków jesli nie chcesz wziać na siebie mego zgonu z głodu. I piwa niezapomnij! Najlepiej dzban.

Powiedział teatralnie bawiąc sie słowami gdy zajał miejsce na ławie wśród towarzyszy.

-Powiem wprost, przyjaciele, siedzimy tu juz tak długo że tutejsze wszy z pościeli witaja sie ze mną. po imieniu. Na dodatek kurczy mi się sakiewka i to bynajmniej nie na skutek chłodnego wiatru.<mrugnął> Czas sie stąd ruszyć! Wszystko mi jedno jaka obieżemy trasę bylem mógł rozkoszować się dalej waszym towarzystwem jednak mozemy połaczyć polowanie dla złota z niezwykle interesująca konwersacją. Pałam wręcz żadzą zamienienienia kilku słów z orkami ktorych pobratymcy skrzywdzili Irgiannę. <w jego oczach czaił sie błask zimny jak stal>


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Leghanis




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

 PostWysłany: Śro 22:40, 28 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Elf słysząc co mówi Haxon podniusł powoli swe lico z nad misy ze strawa spojżał na Gladiatora, przez chwile milczł i rzekł>
- a wiesz no Mości Haxonie, z miłą chęcią wybiorę się z Toba w tą podróż. Od siedzenia w tym miejscu robi mi się niedobrze<mówiąc to rozgląda sie po cimnych wilgotnych ścianach karczmy>
- w twym toważystwie żadna wyprawa mi nie grożna, nie chwaląc sie z taką kompaniją to i na konies świata jestem gotów wyruszyć. Tedy ustalmy cel wędrówki i ruszajmy sławić dobre imię Elisjum.
<podnosi w górę puchar w winem i wzosi toast>
- zdrowie moi Bracia i Siostry, co by przyszło nam z godnością nosić Herb naszego bractwa< poczym wychyla puchar do dna>


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Zbulu
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin

 PostWysłany: Śro 22:59, 28 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Na szczycie schodow pojawil sie mag. Jego wlosy w nieladzie szata niekompletna patrzac na niego mozna by sie zastanawiac czy on jeszcze spi czy juz wstal.
Podszedl do swoich braci mruknal cos o piciu i o krasnoludach, przywital sie i klapnal przy stole. Skinal na dziekwe a kiedy ta pdeszla powiedzial.
- Przynies mnie tutaj kufel wina ale tym razem nie zaluj do niego wody. W sumie to przynies mi wody a dolej nieco wina do smaku. - <Po czym zwrocil sie do towarzyszy.
- Juz wiecej tyle nie pije. Proba dotrzymania kroku krasnoludowi to nie jest najlepszy pomysl. Cos sie dzieje po waszych minach widze iz cos sie szykuje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zbulu dnia Pią 0:20, 30 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Irgiana




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Czw 11:36, 29 Cze 2006    Temat postu: Back to top

<Irgianna obudziła sie po kilku godzinach snu. Czuła sie znacznie lepiej. Wygrzebała się z koców, w które Hax zawinął ją jak owija sie ciasno wariatów, wstała i klnąc na silny skurcz w łydce, umyła się, ubrała i uczesała znalezionym w kącie zgrzebłem, gdyż - ku swojej rozpaczy - zgubiła gdzies swój ukochany koścany grzebyk, prezen od Zirall, jej nieżyjącej juz przjaciółki.
Na dole tawerny wypatrzyła współklanowiczów i dosiadła sie do nich, z westchieniem. Zejście po schodach było dla niej wciąż sporym wysiłkiem, dlatego oparła głowę na ramieniu Zbula i przez chwile oddychała nierówno. W końcu otrząsnęła się i poprosiła pomoc kuchenną o miske z jedzeniem i pucharek wody źródlanej, gdyz z winem wolała jeszcze nie ryzykować. Jedząc przysłuchiwała się rozmowie swych Braci, planujących kolejna wyprawę. Czuła wobec nich wdzięczność, iz ledwo zasłyszawszy o jej majakach, w których męczyły ją wspomnienia niezbyt radosnej przeszłości, planuja zemścić się za jej krzywdę. Patrząc na Haxona, w którego oczach błyskał gniew w najczystszej postaci w chwilach wypowiadał słowo "ogr", czuła, że przy nim nie będzie sie bała żadnego z nich. Zastanawiała się, czy da sobie przy swoich Braciach radę, będąc jeszcze tak młodą i niedoświadczoną kapłanką, poznajacą dopiero wszystko to, co tworzyło świat, w którym się znalazła. Dała sobie jeszcze kilka godzin na odpoczynek, a następnego dnia około południa postanowiła sie wybrać gdzieś, gdzie bedzie mogła poćwiczyć i przypomnieć sobie wszystko, czego do tej pory się nauczyła. Gdy pomyslała, że jej klan oczekuje od niej iz szybko nabierze doświadczenia, drżała. Zaczęła poważnie rozważać przyznanie, iz jest to pierwsza jej tego typu przygoda z polowaniami z klanem.>


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Elisjum Lineage II Allseron Strona Główna -> Porozmawiajmy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach