Forum Elisjum  Lineage II Allseron Strona Główna Elisjum Lineage II Allseron
Nowy adres forum www.elisjum.com/forum/


Opowiadania..

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Elisjum Lineage II Allseron Strona Główna -> Karczma
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Verlanir




Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

 PostWysłany: Czw 21:07, 01 Cze 2006    Temat postu: Opowiadania.. Back to top

Postanowiłem ze bede sie jako tako udzielał na forum czasmi i od czasu do czasu będe was przynudzał jako takimi opowiadaiami z racji z mi sie nudzi czasami :wink:

Verlanir wyszedł z lasu i spokojnym krokiem przemierzył pare metrów. Stanął. Chwilę trwało nim pierwszy z zołnierzy go dostrzegł.
-Widzę, że przerwałem panom rozmowę.- powiedział spokojnie elf. Na polanie stało szesciu ludzi i przywiązany do drzewa elf.
-Źle zrobiłeś wychodząc z tego lasu.- syknął najwyszy z zołnierzy i natarł z obnażonym mieczem w stronę Verlanira.
-Radzę ci dobrze, nie podchodź. Poddacie się bez walki, a może przeżyjecie.
Drab przystanął, zaskoczony i zdezerientowany nie tylko słowami elfa, ale i jego mithrylową tuniką. Po chwili jednak zaśmiał się i ruszył dalej.
-Ostrzegałem.- powiedział z spokojem i uniósł dłoń.
Napastnik padł z strzałą w szyji. Reszta ludzi natychmiast sięgnęła po tarcze. Jeden jej nie posiadał. Zginął jako następny.
-Poddajecie się?- bardziej zakpił niż zapytał Verlanir.
- psie chendorzony, co by cie piekło pochłoneło!- krzyknął dowódca zołnierzy i ruszył w jego stronę. strzały znów zaświstały w powietrzu. zołnierze byli już tuż, tuż kiedy elf obrócił się i wszedł do lasu. Ludzie myśląc iż ucieka popędzili za nim. I wpadli wprost na dziesięciu rengerów zaczajonych w krzakach.
Walka była krótka. Szybkie kocie ruchy jak i wyszkolenie stanowiło zaporę nie do pokonania dla paru zołnierzy. Dla długich slniących mieczy natomiast, słabe tarcze i skórzane zbroje nie stanowiły żadnej przeszkody.
Ostatni z ludzi, chowający się do tej pory za drzewem, do którego przywiązany był elf, wyjął nóż i przystawił go do gardła zakładnika.
Verlanir widząc to z pomiędzy drzew zagwizdał dając sygnał innym elfom, by nie wychodzili z lasu. Widok tulu przeciwników mógłby zdenerwować rozbójnika.
Przeklęte rozkazy, myślał. Negocjowac z ludzmi, chronić za wszelką cenę zakładników, czy on wyglądał na bohatera?! Powinni od razu wybić wszystkich z łuku. A zakładnik. Może by przeżył, a może nie. Tak, czy owak ci tutaj nie porwali by ani nie zabili już nikogo. Tak było kiedyś.
-Puść go. Rzuć nóż i odsuń się, a pozwolimy ci odejść!
-Czy masz mnie za durnia, czy co?- syknął zołnierz, który nie bardzo wiedział co powinien dalej zrobić.Verlanir wyczuł to i postanowił działać póki miał czas.
-Mi też to się nie podoba.- powiedział i odwrócił się na pięcie w stronę lasu.
-Leghanis!- krzyknął krótko.
Człowiek rozglądał się zdezorientowany na wszystkie strony. Zadzwoniła cięciwa i zołnierz padł z strzłą w oku.
-Starzejesz się Leghanisie!- mruknoł Verlanir do wychodzącego właśnie z lasu dowódcy łuczników.
-Nie wiele brakowało,byś nie trafił.
-To przez cholerną wiewiórką- mruknął gniewnie zagadnięty.- Rzuciła we mnie żołędziem.
Jak na rozkaz wszysckie elfy zasmiali się gromkim śmiechem.
Leghanis przypomniał sobie o elfie przywiązanym do drzewa i spojrzał w jego stronę. Elf z spokojem i w ciszy śledził przebieg całego zdarzenia. Teraz spojrzał na Aldandilasa i skinął mu głową jakby dziekujac i zarazem gratulując udanej akcji.
Leghanis wyjął nóż i rozciął sznur.
-Jesteś wolny panie.
-Dziękuję Leghanis.- głos miał niski i lekko zachrypnięty.- skąd znasz moje imie. -spojrzał z zaciekawieniem. -juz raz mnie uratowałes pięć lat temu podczas zasadzki nad Laurelarel
Wręczył Aldandilasowi mały rulon papieru wydobyty z worka leżącego przy ognisku zołnierzy.
-to mapy z rozmieszczeniem ich oddziałów w rejonach Haldrigar
-Niebezpiecznie w tych czasach zapuszczac sie tutaj samemu.- rzekł Leghanis przeglądając mape. -Ruszamy spowrotem do zielonego konara!-Krzyknął Leghanis do pozostałych elfów poczym schował mape pod mithrylową tuniką.- Czas nas nagli a my niemamy go zawiele.
Zbliżali się, gdy od strony Zielonego konara dobiegły ich krzyki i szczęk stali. Verlanir szedł na czele oddziału i jego bystry słuch pierwszy pochwycił niesione nocnym wiatrem odgłosy.
-Leghanis!- szepnął.- Bracie!
Ruszył biegiem nie oglądając się na resztę elfów. Leghanis pierwszy raz widział elfa biegnącego tak szybko i zwinie po lesie. W świetle księżyca zwinna sylwetka wojownika to pojawiała się, to znikała w cieniach drzew. Żaden wilk nie mógł biec tak szybko i nie potrafił tak zwinnie sadzić nad korzeniami.
-Za Lurliasa!!!- wrzasnoł Leghanis i ruszył za Verlanirem.
Jeszcze w biegu Leghanis wypuścił dwie strzały. Obie trafiły powalając najbliższych mrocznych. Długa srebna klinga zadźwięczała cicho dobywana z pochwy. Włosy Verlanira zawirowały w szybkim piruecie . Miecz rozcioł szyje najbliszego Drowa z kuszą. Kolejne cięce odrąbało dłoń następnego przeciwnika.
Leghanis jako pierwszy z elfów wypadł z lasu. Nie miał jednak czasu zachwycać się krwawym dziełem Verlanira. Dwa miecze błysneł w swietle księżyca i zatańczyły w powietrzu. Sparował dwa cięcia i pchnął w tułów. Rozgorzała bitwa. Jego zaprawieni w boju elfy zbierali krwawe żniwo w szeregach zaskoczonych mrocznych elfów. Drowowie byli zaskoczeni, ale nie uciekali z pola bitwy. Z pobliskich zarosli wysypywało się ich coraz więcej.
-Trzydziestu!warknoł Verlanir.- Jeszcze cię dorwę pomiocie jeden.
Zacisnął zęby i rozpłatał głowę najbliższemu mrocznemu odwróconemu do niego plecami. Sprawa nie wyglądała za ciekawie, wróg miał przewagę liczebną. Co najmniej czterdziestu drowów. Gdyby byli w połowie tak dobrze wyszkoleni i zaprawieni w boju jak jego elfy nie mieli by szans. Ale nie byli. I nie mieli juz łuczników.
-Verlanir! Padnij !!- doleciał czysty głos z lasu. Zadźwięczały cięciwy. Pięciu biegnących Drowów padło na ziemię. Mało który ruszył się jeszcze się jeszcze.
.znowu zaswistały w powietrzu strzały!- Kolejnych pięciu. Rozgrzewają się.- Pomyslał Verlanir wstajac z ziemi
-Na nich bracia! Bić psichsynów!!!- ryknął Verlanir biegnąc w strone grupki spanikowanych mrocznych elfów.

z góry dziekuje za krytyke :wink:


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Leghanis




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

 PostWysłany: Czw 21:42, 01 Cze 2006    Temat postu: Back to top

Ver super opowiadanko.
możesz opisać przygody z każdym z Braci jak bedzie ci sie chciało.

dla mnie bomba


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Kahi
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawiercie obecnie Warszawa

 PostWysłany: Czw 21:50, 01 Cze 2006    Temat postu: Opowiadanie Back to top

Nie no jaka znowu krytyka. Nieźle napisane, som bym lepij tego nie zmyślił.

Rughan!!! - Ty cętkowana hieno. Wracaj tu i to szybko. Czego się boisz pokrako, przecież dom jest pusty, a straż przyjdzie dopiero za 10 minut.
- Może i wszyscy wyjechali dziecinko, ale my tu pokazujemy się teraz częściej niż wczoraj.
Potężna ręka spadła na mój bark niczym krasnoludzki młot, druga przyciągnęła mnie do opancerzonego torusu.
- I co z nią teraz zrobimy Volk? W tak zimną noc przydało by się jakoś ogrzać.
Silna dłoń obróciła mą twarz i poczułam okropną woń zepsutych zębów i bogowie wiedzą czego jeszcze.
- Ładniutka, może rzeczywiście czeka nas dziś w nocy niezły ubaw. Morslieb był nam dziś łaskawy. Idziemy.
- Gdzie chcesz iść Volk. Przecież na strażnicy siedzi ta łajza Eggen. Tam nic nie zdziałamy. Zamknie ją za kradzież a jutro wypuści, bo mu się jej żal zrobi i nie będzie żadnej zabawy.
- Ślepy siedź cicho. Idziemy do kanałów, tam będzie ciepło i nikt nam napewno nie przeszkodzi. Dwie przecznice stąd jest wygodne wejście, przy tym tak ciemne, że nikt nie zwróci na nas uwagi.
- Ani się waż. Zabieraj swoje brudne łapska, bo wykłuję Ci oczy – rzuciłam gdy zaczęli się zbierać.
- Posłuchaj malutka, możemy to zrobić po mojemu, lub po mojemu z użyciem lekkiego nacisku.
- Spróbuj mnie dotknąć, a przez następne pare dni będziesz miał problemy z załatwianiem swoich potrzeb.
- No dobra ostrzegałem Cię.
Posłał mi takiego sierpowego, że na moment straciłam przytomność. Gdy się już ocknęłam byłam niesiona przez, tego na którego wołali Volk - w kierunku ciemnej uliczki.
- O! Witam Waszmościów, co to za osóbkę niesiecie? Czyżby zasłabła biedaczka?
Nieznany mi głos rezległ się w nocnej ciszy.
- Ktoś Ty, pokaż się bratku a przefasonuję Ci buźkę.
- Nazywam się Liths i mam do pogadania z osobą, której raczyliście zapewnić swoją eskortę.
- Nie wtrącaj się do roboty straży miejskiej jeśli Ci życie miłe. Ta pannica winna jest kradzieży i próbie zabójstwa. Idź swoją drogą mości Liths'ie i ... nie przeszkadzaj nam w wykonywaniu swoich obowiązków.
- Z tego co wiem, to oskarżona powinna zostać dostarczona do więzienia, a ta droga napewno tam nie prowadzi.
- Ostatni raz ostrzegam Cie przybłędo żebyś nie mieszał się w sprawy straży.
Na znak Volka trzech jego kompanów sięgnęło do broni. Dwaj uzbrojeni byli w groźnie wyglądające halabardy, Volk i jego kumpel Ślepy mieli miecze i tarcze.
- A jak nie to co? – w głosie nieznajomego słychać było rozbawienie.
- Brać go chłopcy!! - krzyknął Volk i rzucił mnie na ziemie z taką siłą, że grzmotnęłam łbem o granitową gostkę.
Usłyszałam rzucone dwa słowa i oślepił mnie blask, który sprawił że przez kilka minut przed oczami widziałam tylko przelatujące białe plamki. Kolejne słowa i cichy krzyk strażników, którzy w momencie ucichli.
Gdy już odzyskałam wzrok zobaczyłam trzech strażników uciekających jak zające uliczkami Altdorfu i Volka kulącego się na ulicy w kałuży krwi.
- A tak grzecznie prosiłem – powiedział nieznajomy – nic by Ci się nie stało gdyby nie Twoje upodobanie do zabawy z niegrzecznymi dziewczynkami. Teraz już niebędziesz miał takich potrzeb. Choć jak znam życie w straży długo nie popracujesz – spróbuj chóru kościelnego – będziesz tam wśród swoich.
- Nic Ci nie jest mała? - zapytał z nieskrywaną troską w głosie - Zaraz poczujesz się lepiej. - nieznajomy pochylił się nademną, wyszeptał kilka słów a przez moje ciało przebiegła fala zalewając ból strumieniem ciepła.
- Dobra Volk żebyś mi się tu nie wykrwawił – kolejne ciche słowa i świadomość Volka przeniosła się w bardziej przyjemne miejsce.
- Pomóż mi go przenieść w jakieś cieplejsze miejsce, bo mi zamarznie a nie chcę być ścigany przez tutejszych „stróży” prawa.
Volka zanieśliśmy razem do pobliskiej stajni, a sami udaliśmy się do pobliskiej karczmy, gdzie co prawda piwo jest rozwodnione, ale mój lekko już podniszczony strój nie rzucał się w oczy.
Po ciepłym i sutym posiłku przyszedł czas na wino i rozmowę.
- Dobra Ritha, skoro już mamy za sobą posiłek i kubek kiepskiego tilleańskiego, to przejdźmy do interesów.
- A skąd znasz moje imię? - zapytałam.
- A skąd się wziołem w środku nocy na ulicy – myślisz że to był przypadek. Ja nie wierzę w przypadki i lepiej by było dla Ciebie gdybyś też przestała. Szukam Cię już od paru dni, bo potrzebuję Twoich skromych umiejętności, a że wiem że masz finansowe problemy i ludzi Issgara na karku, więc spodziewam się że mi nie odmówisz.
- Dużo o mnie wiesz mości Liths'ie, może nawet za dużo. Poza tym po co takiemu magowi jak Ty usługi złodziejki?
- Gdybym był magiem, to pewnie bym sobie poradził, ale nim nie jestem – moje imię to Zygfryd, a jestem, właściwie byłem kapłanem w pobliskiej świątyni Shalli. Niestety moje podejście do leczenia nie podobało się głowie zakonu i wynikł pomiędzy nami mały spór, w wyniku którego zostałem odesłany do przejęcia obowiązków kapłańskich w wiosce Herra – niedaleko Middenhaim.
- A teraz pewnie spodziewasz się że pójdę do świątyni i zrobię kuku Twojemy byłemu Mistrzowi? Zapomnij – nie jestem zainteresowana taką współpracą. Tobie potrzebny jest jakiś głupi typek od mokrej roboty. Wybacz i powodzenia.
- Spokojnie, siadaj. Kto powiedział, że chcę śmierci mojego Mistrza. Uczył mnie bardzo długo i jestem mu bardzo wdzięczny, ale odchodząc ze świątyni zostawiłem tam – na wyraźnie żądanie Mistrza – pewną relikwię ofiarowaną świątyni przez mojego nieżyjącego już ojca. Chcę byś ją odzyskała i jestem gotów ofiarować Ci za nią 50 złotych koron.
- Za 50 zk to poszukaj sobie innego złodzieja – myślisz że nie wiem, że ołtaże są chronione zaklęciami, a i przychylność Shalli jest mi bardzo potrzebna. Nic z tego. Musiałbyś zapłacić 4 razy tyle żebym wogóle zaczęła się nad tym zastanawiać.
- Ależ Ty prędka jesteś. Czy coś mówiełm że ta relikwia jest umieszczona na ołtażu? Nie – więć posłuchaj do końca co mam do powiedzenia.
- Relikwia - mały dzwoneczek - została umieszczona w katakumbach pod świątynią – nie bój się, żadnych zmarłych tam nie grzebią – od tego jest świątynia Morra. Wiem gdzie jest, bo sam na polecenie Mistrza ją tam zaniosłem. Mam plany podziemi i ... ucieszysz się – wiem gdzie jest wejście prowadzące do nich a nie znajdujące się na terenie świątyni. Dla Ciebie to bułka z masłem. Wystarczy otworzyć pare zamków i wyjść niepostrzeżenie, co nie powinno stanowić problemu. Jedyne niebezpieczeństwo może Ci grozić w kanałach przez które musiałbyś przejść, ale to już zostaw na mojej głowie – idę z Tobą.
- Jak to idziesz ze mną? Ja pracuję sama – przynajmniej od dzisiaj. Poza tym zapomniałeś chyba, że mój światek rządzi się swoimi prawami, a one mówią że takich zleceń nie załatwia się bez „błogosławieństwa” króla złodziei. Kwota którą oferujesz też pozostawia wiele do życzenia. Nie wystarczy nawet na spłatę długu, który mam.
- Po pierwsze – nie stać mnie na wyższe wynagrodzenie, po drugie twój król złodziei o niczym się nie dowie, bo Ty mu nie powiesz, a po trzecie to ten twój król wydał na Ciebie wyrok. Jak myślisz, ta straż miejska o tej porze w tak dziwnym miejscu to przypadek, a ucieczka Twojego kompana to również przypadek, a to że miałaś zniknąć w kanałach po „zabawie” ze strażą miejską to też przypadek. Pali Ci się grunt pod nogami Ritha, a ja pomogę Ci zmienić okolicę na mniej ... kłopotliwą. Załatwiamy robotę i opuszczamy Altdorf – kompania kapłana powinna ułatwić nam wyjazd.
- A może wręcz przeciwnie – kradzież relikwii może spowodować, szczególne zainteresowanie kapłanami, a Twoją osobą szczególnie. To się nie uda. Możesz spróbować samotnie, ja idę ugadać się z królem.
- Pomyśl chwilę – na Twoją osobę został wydany wyrok, może i ten Wasz król mógłby go odwołać, ale Ty nawet nie masz złota by choćby zachęcić go do spotkania i rozmowy. Relikwia znajduje się w podziemiach, do których nikt nie zagląda. Kradzież wyjdzie na jaw najwcześniej za 3 miesiące – podczas rutynowego spisu, a i to nie koniecznie, bo nie wszystkim chce się chodzić i spisywać ze stanu faktycznego. Ja zdobędę relikwię, a Ty będziesz pod moją opieką. Daleko od Altdorfu możesz sobie ułożyć nowe życie – niekoniecznie takie jakie prowadziłaś do tej pory, ale to już Twoja wola.
Przez kolejne 15 minut Zygfryd przekonywał mnie do swojego pomysłu – nie ukrywam że z marnym skutkiem. Jednakże do działania przekonała mnie wiadomość przekazana przez mojego starego mentora. W jego oczach dostrzegłam nieskrywaną troskę, a jego dłonie przekazały mi jedno słowo - uciekaj. Jeśli mistrz tak mi radził, to nie było czasu na dalsze dyskusje. Chcąc nie chcąc zgodziłam się na plan kapłana.
Stoimy teraz w cimnych i cuchnących zaułkach kanałów. Raz po raz przez moje plecy przebiegają ciarki na wspomnienie opowieści starych wojowników kanałowych przekazywanych od pokoleń przy kufelku ale. Nie czas na rozmyślanie o tym co może kryć się za następnym załomem. Zygfryd szepcze kolejne zaklęcie i ciemność kanałów zostaje rozjaśniona sztucznym i zimnym światłem z jego różdżki.
- Idziemy Ritha. Czasu mamy niewiele – do świtu pozostało nieco ponad godzinę.

Krytyka nie mile widziana.
No co jest, nikt nawet słowa w tym temacie nie powie? Nie na to liczyłem. Gdzie reszta opowiadań, gdzie komentarze? Ja rozumiem, że to nie Xatha opowiadania i nie ma się czym zachwycać, ale totalna olewka ... tegom się nie spodziewoł.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Elisjum Lineage II Allseron Strona Główna -> Karczma Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach